Obwód iwanofrankowski, Tradycja

Kosów – bazar jak z dawnych lat

Czy każdy bazar w tej części świata wygląda tak samo? Po części tak, na każdym znajdziemy stragany z przyrządami domowego użytku: garnki, noże, szczotki, tanie ciuchy, które przybyły prosto z Chin. Trochę narzędzi, gumiaki, słoiki na weki. Gdzieniegdzie rozstawi się ktoś, kto wyprzedaje to, co mu zbywa z domu. Gdzieś obok stoi stragan z podrabianymi perfumami, jeszcze dalej stoiska ze słodyczami, z wypiekami, z wyrobami lokalnej kuchni. Gdzieś pomiędzy tym wszystkim krążą panie sprzedające tradycyjne serowe koniki prosto z tacy, z którą przeciskają się w tłumie.

Na bazarze zasady są jasne – ma się sprzedać, tak więc sprzedawcy nawołują, zaczepiają, zachwalają swoje towary. Ponadto jesteśmy w rejonach wiejskich, za oficjalnym bazarem zaczyna się więc targ zwierzęcy. Można tam kupić kaczki, kury, a nawet świniaka.

Oprócz tego w mieście Kosów (ukr. Косiв, w obwodzie iwanofrankowskim) bazar posiada sporą część przeznaczoną na pamiątki dla turystów i lokalne rękodzieło. Kupimy tam koszule haftowane ręczne tradycyjnymi wzorami. Wersje codzienne i na specjalne uroczystości. Alejkę dalej stoją panie prezentujące swoje liżnyki – ręcznie tkane, wełniane koce i dywany. Naturalne wyroby z wełny są nie tylko ciepłe, mają też szereg właściwości zdrowotnych. Wełna choć szorstka, pobudza krążenie. Pomaga w bólach reumatycznych, pourazowych a także łagodzi migreny i bóle głowy, dlatego obok koców sprzedawane są wełniane poszewki na poduszki. Zaraz przy lyżnikach kupić można także grube, ręcznie robione na drutach skarpety. To nie tylko „supergadżet” na mroźną zimę, kiedy z zimna sztywnieją stopy, ale także jak mówi sprzedawczyni: – Dobre rozwiązanie dla osób starszych, ze słabszym krążeniem. Kiedy człowiek już dużo się nie rusza i nogi marzną.

Na bazarze zobaczyć możemy także lokalne wyroby z drewna. Przy jednym straganie ekspozycja jest niezwykle bogata. Sprzedawczyni zagaja rozmowę: – Mój mąż to wszystko robi samodzielnie, jest cenionym artystą. Wy chyba będziecie u nas z wizytą po południu, prawda?

Rzeczywiście prezentowane przedmioty są piękne, przepełnione lokalną symboliką, pojawiają się różne odmiany swastyki, inne symbole solarne, w tym wzór, pod którego tytułem odbywa się nasza wyprawa – karpacka rozeta. Pojawiają się też przedmioty sakralne, krzyże połączone z symbolika słońca, dokładnie takie same można zobaczyć w Muzeum Huculszczyzny w Kołomyi. Podchodzę do jednego sprzedawcy i pytam o drewniany talerzyk z wyrzeźbioną swastyką. Ciekawa jestem co powie mi o tym symbolu.

– To starosłowiański znak, bardzo stary. Nasz, tutejszy, czystosłowiański. Ukraińcy, Białorusini, Polacy, my wszyscy jesteśmy prawdziwymi Słowianami, Rosjanie to już nie. Oni nie są czystymi Słowianami. Oni byli pod mongolskim panowaniem, kiedy my tu na tych ziemiach… To oznacza pomyślność. Hitler nie powinien go zabierać.

Tak więc przy okazji wiadomo już co myśli się tu o Rosjanach, być może nic dziwnego biorąc pod uwagę wciąż toczącą się „dziwną” wojnę, destabilizację kraju i biedę, która zmusza ludzi do wyjazdów zarobkowych, głównie do Polski.

Poza zachętą do kupienia pamiątek słyszę cały czas: – Jak w tej Polsce u was? A praca chociaż tam jest?

Co dziwne, żaden z lokalnych artystów nie pomyślał nawet o sprzedawaniu swojego rękodzieła w Polsce czy gdzieś na zachodzie Europy. Te piękne przedmioty, których wartości świadomi są ich twórcy, mam wrażenie produkowane są w dużej mierze na rynek wewnętrzny. Trudno mi powiedzieć, ile turystów zjawia się po pamiątki latem. Pokazuje to jednak, że rękodzieło na Huculszczyźnie to wciąż żywa tradycja, z której w życiu codziennym korzystają lokalni mieszkańcy. To nie jest tradycja fabrykowana i powielana dla turystów, przyjezdnych, obcych. Nie jest też przetwarzana tak, aby „sprzedało się lepiej”. To wciąż wyroby, które często mimo wysokich cen znajdują lokalnych w dużej części nabywców, stają się przedmiotami codziennego użytku, nie pamiątkami z podróży. To pewnie gorzej świadczy o rozwoju lokalnej turystyki, ale na pewno zachwycić może etnografów próbujących uchwycić i zatrzymać choć na chwilę to, co przemijające i zmienne w dzisiejszym świecie.

Słownik:

Liżnyki – kapy tkane z owczej wełny, najczęściej we wzory, puszyste z jednej lub z obu stron. Nazywane są również huculskimi kołdrami. Liżnyki są bardzo popularne w życiu codziennym – służą do nakrywania łóżek i ław oraz do okrywania się zimą. Tradycja ich wyrobu jest ściśle powiązana z owczarstwem, hodowlą owiec, których wełna jest podstawowym materiałem do wytworzenia liżnyka. Pierwsze różniły się od tych, które możemy zobaczyć obecnie. Były przeważnie jednobarwne: szare, białe, czarne lub w paski. Do stworzenia szerokiego liżnyka konieczne było zszycie kilku mniejszych, ponieważ warsztaty tkackie były kiedyś dwa razy węższe od współczesnych. Dzisiejszy warsztat tkacki ma ponad metr szerokości i może być użytkowany 40-50 lat. Dziś największą popularnością cieszą się liżnyki z prostymi wzorami, na przykład trzykolorowe w równoległe paski.

Swastyka – jest symbolem religijnym, obecnym w większości kultur i religii świata. Jako taki używana jest również w krajach Europy i obu Ameryk przez ruchy neopogańskie i rodzimowiercze, równolegle jednak wciąż funkcjonuje jako symbol neofaszystowski, przez co nadal jest powszechnie kojarzona z Adolfem Hitlerem i nazizmem. W Azji natomiast jest powszechnie stosowanym symbolem szczęścia i pomyślności. Swastyka może mieć ramiona zgięte w prawo albo w lewo. Postać „prawoskrętna”, naśladująca kształtem ramion ruch Słońca (widziany z półkuli północnej Ziemi), kojarzona jest najczęściej z kultami solarnymi, jako symbol ognia i Słońca (krąg promieni); jest talizmanem przynoszącym szczęście; bywała symbolem bogiń, a więc płodności. Swastyka z ramionami skierowanymi w lewo (nazywana sauvastika) jest znakiem nocy i magii, emblematem straszliwej bogini Kali, żony Śiwy. Swastyka występuje na całym świecie (poza Australią) od pradawnych czasów. Znak swastyki znany był wśród Słowian, również na ziemiach polskich, na tych terenach zwana była swargą.

Iga Cichoń – etnolog, od lat pilot – przewodnik. Prywatnie miłośniczka wypraw na Wschód, gór, stepów, jurt, koni i życia, które toczy się poza utartymi, turystycznymi szlakami. Współautorka projektu Ethno Adventure czyli biura podróży organizującego unikalne wyprawy podróżnicze w niezwykłe miejsca (www.ethnoadventure.com).

 

Autor tekstu: Iga Cichoń
Autorzy zdjęć: Dorota Chojnowska, Małgorzata Pociask

Comments are closed.

Partnerzy