Bieszczadzka Kolejka Leśna

Pierwszy pociąg wjechał na stację w Majdanie w styczniu 1898 r. Początkowo budowano tu kolej normalnotorową, później jednak zdecydowano się wybudować kolejkę wąskotorową. Ta opcja okazała się tańsza i łatwiejsza technicznie w kładzeniu torowiska w wymagających warunkach górzystego terenu. Głównym celem jej powstania była eksploatacja drewna.

Niektóre nitki kolejki były układane jedynie na potrzebę bieżącego wywozu drewna, rozbierane i przenoszone w kolejne miejsce. Chociaż głównym celem kolejki był transport drewna, ale zdarzały się i wagoniki pasażerskie, a nawet zamykający skład wagonik sklepowy. Kolejka uczestniczyła również w działaniach wojennych. W latach 50. XX wieku została przekazana Lasom Państwowym i nadal służyła w czasach PRL-u do transportu drewna. Po 1989 r. przestał być on opłacalny, upadały kolejne przetwórnie, coraz bardziej rozwijał się transport drogowy i w pewnym momencie kolejka zaczęła przynosić straty. Koleje losu jednak jej sprzyjały, datowana od 1890 r. historia transportu kolejowego w Bieszczadach mogła zakończyć się już na początku lat 90. XX wieku. Jednak przetrwała czasy transformacji, chociaż niewiele brakowało, aby podzieliła losy podobnych na Ukrainie i Słowacji. Tam stalowe tory stanowią elementy konstrukcji niemal każdego domu w okolicy.

Grupa zapaleńców i pasjonatów założyła już w 1996 r. Fundację Bieszczadzkiej Kolejki Leśnej w Cisnej – Majdanie. Nastał czas remontów, gromadzenia taboru, pozyskiwania środków na działanie. Fundacja osiągnęła wiele: kolejka nieustannie się rozwija, ma także niezły wynik finansowy. Stanowi unikatową atrakcję turystyczną i przyciąga tłumy zadowolonych turystów. Główna stacja słynnej bieszczadzkiej ciuchci znajduje się w miejscowości Majdan, przy drodze między Cisną a Komańczą. Do wyboru są dwie trasy – kursy widokowe z półgodzinnym postojem u celu i powrót. Do Balnicy: w sumie 9 km, a cała wyprawa trwa dwie godziny, bądź do Przysłupia – to w sumie 11 km, 2 godziny 50 minut.

Zespół zabytkowej stacji w Majdanie k. Cisnej wpasował się w bieszczadzki krajobraz.

W sezonie wakacyjnym ciuchcia kursuje codziennie, przeciągły gwizd parowozu gotowego do odjazdu usłyszymy 5 razy dziennie. Poza sezonem kilka razy w tygodniu. Ale
można zamówić przejazd okolicznościowy. Korzystają z niej  również pasjonaci kolei, modelarze, wielbiciele unikatów. Bilet kupimy w zabytkowym budynku stacji kolejowej, wsiadamy do urokliwego wagonika, sadowimy się na drewnianej ławie zwróceni w stronę podziwianych widoków. Kolejka prowadzi przez leśne ostępy, można kontemplować piękne widokowo miejsca lub po prostu zaglądać do wnętrza lasu. Przejścia między wagonikami nie ma, ale gdy dobrze trafimy jest gitara i doborowe towarzystwo.

Celem działania Fundacji Bieszczadzkiej Kolejki Leśnej jest utrzymanie w ruchu zabytkowej kolejki wąskotorowej, a także pomaganie w rozwoju ruchu turystycznego Bieszczadów. Momentami przełomowymi w najnowszej historii kolejki były:
– 1992 r. kiedy to dokonano wpisu do rejestru zabytków stacji, budynku lokomotywowni, budynku biurowego i lokomotywy,
– 1996 r., w którym założono Fundację i rozpoczęto podtrzymanie kolejki „przy życiu”.

W pierwszych latach działalności Fundacji był tu skansen, w którym relikty bieszczadzkiego kolejnictwa udostępniano do zwiedzania. Część cennych eksponatów przekazano Muzeum Kolejnictwa w Sochaczewie – w założeniu na chwilę, do remontu – ale zostały tam do dziś, nad czym ubolewają fundatorzy. Część powróciła, jest nadzieja na powrót kolejnych eksponatów, wówczas będą one udostępnione w obrębie stacji w Majdanie. Niemal cały rok turystów wozi parowóz Kp4 – wpisał się już w krajobraz bieszczadzki. Fundacja zapewnia bieżące funkcjonowanie kolejki, jak i niezbędne remonty. Część z nich przeprowadza się na miejscu. Co 6 lat parowóz jest remontowany – całość napraw kosztuje 700 tysięcy złotych. Chciałoby się, aby za parowozem Las czy Kp4 podążały zabytkowe wagoniki, jednak pozyskiwanie tego typu taboru to duży problem. Wiele wagonów, wpisanych na listę zabytków marnieje na bocznicach okolicznych miast. Jednak trudno je pozyskać, chociaż smutno patrzeć na ich powolne zniszczenie.

Stare parowozy są pieczołowicie remontowane i wykorzystywane do transportu turystów.

Mariusz Wermiński, Prezes Zarządu Fundacji Bieszczadzkiej Kolejki Leśnej w Cisnej.

Pomimo niezwykłej pasji, zaradności i wizji osób zarządzających kolejką na torach jej sprawnego działania leży wiele „kłód i ograniczeń”. Przebiega ona przez tereny Lasów Państwowych, nadzór nad częścią taboru czy budynków sprawuje konserwator zabytków. Przepisy i certyfikaty, jakie muszą posiadać są takie same jak np. dla pociągów Pendolino.
– Każdy lubi kolejkę, bo to dobro nasze wspólne. Jest atrakcją i w dodatku działa z zadowalającym wynikiem finansowym – wyjaśnia Mariusz Wermiński, Prezes Zarządu Fundacji. – Media chętnie ją pokazują, zatem zaoszczędzone na wydatki promocyjne pieniądze możemy przeznaczyć na remont taboru. I cóż się dziwić, tu zawsze jest coś do zrobienia.
Grupa pasjonatów zarządzających kolejką ma śmiałą wizję jej rozwoju. O ile uda się pozyskać przychylność decydentów, zapewnić odpowiednie, wcale niemałe środki finansowe oraz sprostać wszystkim procedurom, wówczas kolejka będzie znaczącą atrakcją turystyczną Beskidu o nowoczesnych trasach widokowych i wszelkich udogodnieniach, jak parkingi czy wygodny tabor. Jednym z projektów Fundacji jest uruchomienie drezyn z Woli Michowej do Smolnika.

Łączna długość wybudowanej kolejki – od Rzepedzi do Moczarnego – to 73 km. Może w nieodległej przyszłości parowóz wyda przeciągły gwizd na stacyjce w Rzepedzi, aby zatrzymać się w Moczarnem. Pan Mariusz podkreśla, że bieszczadzka ciuchcia to jedna z niewielu atrakcji Bieszczadów. Poza przyrodą, oczywiście. W sezonie na stacyjce zawsze panuje tłok. Turysta jest wymagający, ale i niezbędny. Dzięki niemu są wpływy do kasy, z tego część przeznaczana jest na remonty i inwestycje. Na torach są cztery lokomotywy: trzy w eksploatacji, jedna stanowi niezbędny zapas – na czas remontu bądź technicznej interwencji. Na potrzeby obsługi ruchu turystycznego niezbędne jest zaplecze: parking, toaleta, gastronomia, atrakcje. Fundatorzy mają pomysły, mają plany, bo turysta oczekuje „bieszczadzkiego klimatu”. Niektórzy chcą historycznych strojów, inni „kowbojsko-bieszczadzkiego” anturażu, a nawet kolorowego parku rozrywki. I jak tu zachować surowość przynależną do historii i natury kolejki leśnej? Jednak jak pokazuje doświadczenie umiejętnie to łączą: pracownicy są miejscowi, maszynista może z kilofem pójść na tory, a zaraz potem z uśmiechem skasować bilet turysty i udzielić informacji na temat przebiegu jazdy.

Dzięki pomocy unijnej odnowiono zabytkową stację Bieszczadzkiej Kolejki Leśnej.

 

Autor tekstu: Justyna Warecka
Autorzy zdjęć: Maciej Basta, Dariusz Dąbrowski

Comments are closed.

Partnerzy