Lirnik z Haczowa

W Sali Tradycji Gminnego Ośrodka Kultury i Wypoczynku w Haczowie ważne miejsce zajmuje bogata kolekcja instrumentów Stanisława Wyżykowskiego, który od lat tworzył lokalną kulturę muzyczną. W zbiorach GOK znajdują się: lira korbowa, cymbały, organistrum, lira wojskowa, psalterion, skrzypce laska, skrzypce surdynka. Pan Stanisław konstruował również basową violę da gamba, kontrabasy, wiolonczele.

Lira korbowa u swoich początków we wczesnym średniowieczu nazywana była organistrum. Nazwa pochodzi z języka łacińskiego i oznacza lirę przeznaczoną dla dwóch muzyków. Historia liry korbowej należy do jednych z najciekawszych opowieści, jakie można sobie wyobrazić. Status społeczny instrumentu zmieniał się poprzez stulecia. Na początku, pomiędzy XI–XII wiekiem, lira była związana z kościołem, potem od końca XII wieku kojarzona z życiem dworu, od XIV wieku z niższymi klasami społecznymi, aby w wieku XV łączyć się już w świadomości społecznej ze ślepymi żebrakami. W początkach XVII wieku niewidomych lirników zaczęto uważać za ofiary tragicznego losu, instrument zachował jednak nadal swoją niską reputację. Dopiero wiek XVIII przyniósł ponowną fascynację lirą korbową, która z wiejskiej chaty przeszła znów na dwory arystokratyczne, szczególne miejsce znajdując na dworze królewskim w Wersalu. Potem lira znów powróciła na ulice miast i wsi. W Polsce można spotkać kilkunastu lutników wytwarzających liry korbowe. Posiadają dyplomy ukończenia odpowiednich kursów, doświadczenie rzeźbiarskie czy muzyczne. Jednak najwięcej zasług w przywróceniu tego instrumentu nie tylko w Podkarpackiem, ale i w całym kraju ma Stanisław Wyżykowski, nazywany ojcem liry korbowej w Polsce.

 

Stanisław Wyżykowski i jego lira korbowa

Stanisław Wyżykowski urodził się w 1927 r. w Haczowie. Wychowywał się w Haczowie jako dziesiąty spośród jedenaściorga rodzeństwa. Jak sam wspomina – trudne i ubogie dzieciństwo ukształtowało jego charakter. Jeszcze nie potrafił pisać ani czytać, a już po kryjomu uczył się grać na skrzypcach ojca. W domu było dużo muzyki, zbierali się muzykanci i mały Stanisław podpatrywał jak grają, jak stroją. Od dzieciństwa dużo grał na różnych instrumentach, w kapelach, w orkiestrze symfonicznej: na skrzypcach, trąbie, czynelach, mandolinie, gitarze, saksofonie, klarnecie. Niezapomniane stały się dla niego koncerty w 1947 r. dla odgruzowywanej Warszawy, a także koncerty zagraniczne z lokalną kapelą. Pierwsze liry zaczął budować w latach 60. XX wieku na nowo przywracając ten instrument do praktyki muzycznej w Polsce. Pan Stanisław daje starym ludowym instrumentom nowe życia. Nie tylko je odtwarza, co niejednokrotnie wymaga wielu innowacyjnych rozwiązań konstrukcyjnych, ponieważ nie zachowały się dokładne plany ich wykonania, ale także udoskonala rozwiązania. Zarówno wygląd jak i brzmienie instrumentu nosi ślady inwencji jego twórcy.

 

Za swoje dokonania Stanisław Wyżykowski został uhonorowany licznymi nagrodami i dyplomami uznania. Cieszy go, że przekazał swoje umiejętności zainteresowanym uczniom. Wiele uwagi poświęcono mu w licznych publikacjach muzealnych. Zaś w sanockim skansenie w domu woźnicy, w zachodniej pierzei miasteczka galicyjskiego można wejść do Pracowni Lutniczej Stanisława Wyżykowskiego, gdzie obok gotowych instrumentów, m.in. liry i skrzypiec ludowych można zobaczyć również wiele narzędzi, fragmenty lir, smyczki, formy i szablony
oraz drewno do wyrobu instrumentów. Został w niej uhonorowany rzeźbą Lirnika z Haczowa. Pan Stanisław jest nieocenioną skarbnicą wiedzy lutniczej. Niezwykle barwnie opowiada historie swojego muzycznego życia. Wspomina, że od wczesnej młodości odznaczał się ciekawością i pomysłowością. Talenty muzyczne i umiejętność rysunku wykorzystał od najmłodszych lat, aby zarabiać drobne pieniądze odciążając rodziców – sam opłacił szkołę muzyczną w Krośnie. Jest wykształconym muzykiem, ale i stolarzem, choć tych umiejętności nie nabył w szkole, a praktykując u ojca. Pierwszą lirę skonstruował po godzinach pracy dla Krośnieńskich Hut Szkła.
Oglądał stare instrumenty, encyklopedie, inspiracją był nawet film objazdowego kina ze sceną korowodu muzyków. Lira ta później trafiła do aktora Wojciecha Siemiona.

Niewielka próbka wielkich umiejętności Pana Stanisława.

Trzymając w dłoni kuriozalne wręcz, własnoręcznie wykonane skrzypce-laskę, śmieje się, że dwa palce oddał instrumentom w warsztacie, ale pomimo ich utraty i sędziwego już wieku nadal gra, stroi, rekonstruuje i buduje instrumenty. Całe życie poświęcił lirze korbowej, odkąd usłyszał o niej w domu rodzinnym, w słowach kolędy (Przybieżeli do Betlejem pasterze, Grając skocznie Dzieciąteczku na lirze…), później zobaczył zniszczony instrument sąsiadów, a wreszcie na filmie, rycinach, w starych książkach. I skonstruował własną lirę. I konstruuje je przez całe życie, z wyczuciem, troską i nowatorstwem. Jest budowniczym konstruktorem, ale i korektorem- innowatorem. Wystarczy rycina, pocztówka, a Pan Stanisław już zastanawia się jak dawny instrument przywrócić do życia.
Wykonywał instrumenty na zamówienie, praktykowali u niego uczniowie, dla zainteresowanych konstruowaniem instrumentów ludowych prowadził zajęcia warsztatowe. Jego liry trafiły do kolekcjonerów na całym świecie, również do muzeów, grały w filmach. Nie brak mu również fantazji i lekkości ducha – jako osiemdziesięciotrzylatek zapragnął zobaczyć swój Haczów z lotu ptaka i trzykrotnie latał na paralotni. Śpiewając i grając na lirze wyrzucał specjalnie przygotowanie biało-czerwone piórka. Było wspaniale – wspomina – chociaż za trzecim razem zbyt duża siła wiatru wymusiła lądowanie awaryjne. Chciałby jeszcze polatać, ale córka się nie zgadza.

Opracowanie tekstu: Justyna Warecka
Autorzy zdjęć: Maciej Basta, Dariusz Dąbrowski

Comments are closed.

Partnerzy