W Smodnej, na przedmieściu Kosowa, zwiedzałem w lecie 2023 r. pozostałości po znakomitej sławy przedwojennym Zakładzie Przyrodoleczniczym dra Apolinarego Tarnawskiego, założonym sto trzydzieści lat temu. Kuracjuszami byli tu m.in.: Maria Dąbrowska, Gabriela Zapolska, Lucjan Rydel, Juliusz Osterwa, Leon Schiller, Hanka Ordonówna, Adam Didur, Ferdynand Ossendowski, Melchior Wańkowicz, Stanisława Dygat, prof. Ignacy Chrzanowski; politycy Ignacy Daszyński i Roman Dmowski. Pamiętam ich twarze z licznych fotografii, ale tu nie pozostał po nich żaden ślad. W międzywojniu Kosów zwany Huculskim stał się drugim po Zakopanem miastem polskiej bohemy. Sezon kuracyjny trwał od 1 maja do 30 października.
„Ilustrowany Kurier Codzienny” z 17 października 1930 r. zamieścił notatkę: Dzięki pogodzie sezon w Zakładzie Dra Tarnawskiego rozwija się dobrze i potrwa do 1 listopada. Ceny dzienne w tym sezonie wynoszą 13-17 zł. Za mieszkanie, wikt i wszystkie zabiegi razem. Życie wre jeszcze w Zakładzie. Codzienne wycieczki w okolicę wzmacniają kuracje. Przed kilkoma dniami odbył się tu wieczór artystyczny, urządzony przez kuracjuszów. Dnia 27 września zgromadziła wszystkich letników uroczystość otwarcia mostu kolejowego Kuty-Wyżnica, dzięki któremu będziemy mieli wreszcie bezpośrednią komunikację do samych Kut (tranzyt przez Rumunię). Oczywiście był to most kolejki wąskotorowej z Kut do Śniatynia.
Kim zatem był doktor Apolinary Tarnawski? Na Uniwersytecie Jagiellońskim odbył studia medyczne i przez wiele lat pracował jako lekarz w różnych placówkach. Kiedy sam zachorował i ówcześni medycy nie potrafili zdiagnozować choroby, udał się na leczenie do niemieckiego zakładu wodoleczniczego, a potem kolejnego zakładu przyrodoleczniczego. Stan jego zdrowia zdecydowanie się poprawił i postanowił zdobyte doświadczenia wykorzystać, tworząc w 1893 r. przyrodolecznicze sanatorium w Kosowie.
Sukcesywnie je rozbudowywał. Na terenie rozległego parku powstały domki dla kuracjuszy, wykorzystał występujące tu naturalne solanki i tutejszy mikroklimat. Kuracjusze mogli korzystać z solariów, basenów, leżakowania, spacerów na boso i gimnastyki ruchowej na wolnym powietrzu. W czasie pobytu na kuracji obowiązywała jarska dieta i głodówka, czyli posiłki o niskiej wartości kalorycznej, w tym często goszcząca na stołach surówka z owoców i jarzyn w stanie surowym. Mięso podawano gościom tylko w niedzielę. Początkowo w takich sposobach leczenia dopatrywano się szarlatanerii. Kiedy jednak do sanatorium zaczęli przyjeżdżać znakomici goście, Smodna doktora Tarnawskiego stała się modna i zyskała miano „lecznicy fizykano-dyetetycznej”. Pod koniec lat trzydziestych XX w. sanatorium dysponowało 70 pokojami w kilkunastu budynkach. Kuracjusze mogli napawać się widokiem kwitnących magnolii i tulipanowców, leżakować w cieniu cyprysów i majestatycznego dębu. Mogli się także plażować nad rzeką Rybnicą w urokliwym miejscu zwanym Kosowski Huk, czyli wodospad. W ramach zajęć terapeutycznych panowie przygotowywali drewno na opał, panie pracowały na grządkach, a wszyscy wiosną przy porządkowaniu parku, sadzeniu kwiatów i krzewów ozdobnych, natomiast jesienią przy zbiorze owoców w sanatoryjnym sadzie. Program pobytu przewidywał też górskie wycieczki. W czasie zbiorowej gimnastyki kuracjuszom przygrywała orkiestra.
Serdecznie zapraszamy do zapoznania się z całą treścią artykułu, który jest dostępny w 56 numerze Karpackiego Przeglądu Społeczno-Kulturalnego.
Autor artykułu: Andrzej Potocki